wtorek, 16 lutego 2010

Brazylia jakiej nie znacie-zycie poza Miastem


Minęły juz prawie 2 miesiące odkąd opuściłem Salvador i przeprowadziłem się do malej społeczności lokalnej “Marcos”, którą zamieszkuje 500 mieszkańców. W miejscowości tej znajduje się niewielka fabryka przetworów owocowych działająca na zasadzie ekonomii społecznej.
Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo intensywny, gdyż przeprowadzamy restrukturyzacje tej małej spółdzielni aby w niedalekiej przyszłości mogła ona ulokować na rynku swoje produkty naturalne, bardzo wysokiej jakości. Decydując się na prace w 3 sektorze a dokładniej prace nad rozwojem idei ekonomi społecznej i spółdzielczości, które to organizacje przy odrobinie pracy mogły by konkurować na rynku z firmami, dystrybuując środki finansowe w regiony niezurbanizowane o wysokiej stopie bezrobocia. Idea na papierze jest o wiele łatwiejsza niż w praktyce, gdzie pojawia się czynnik relacji międzyludzkich i rozbieżności interesów. Nie zniechęcam się jednak pojawiającymi się problemami codziennie inwestuje mój czas starając się maksymalnie zmotywować pracowników do osiągnięcia widocznych efektów.
W wolnym czasie dużo myślę o mojej przyszłości, uczestniczę w zabawach, popijam zimne piwo, kapie się w rzece i rozkoszuje spokojnym i bezstresowym życiem na wsi. Ostatnio byłem poproszony o fotografowanie odebrania dyplomów maturalnych (Formatura), uczestniczyłem w zabawie noworocznej na plaży przy 30 st. celsjusza, łowiłem ryby w rzece używając sieci rybackiej, przestałem jeść mięso-codziennie jem ryby, które kosztują 3-4 zl/kg (głównie piranie). Przestałem jeść mięso tez dla tego, ze mięso typowe to baranina suszona na słońcu, którą nieustannie “temperują” muchy.

Obecnie mieszkam w małym domku na końcu wioski. Domek zlokalizowany jest blisko krzewiastych pól, które tu podobnie jak las nazywa się “mata”. Codziennie w nocy budzą mnie krzyki osłów, nad ranem ptaki, walczę z nietypowymi insektami i śpię w moskitierze. 3 dni temu zabrałem się do mycia naczyń, z którą to praca zwlekałem juz 4 dni. Namoczyłem gąbkę, złapałem pierwszy z brzegu garnek, z którego wyskoczyła średniej wielkości tarantula( jakieś 10 cm). Moje zachowanie mnie zdziwiło, gdyż praktycznie nie zareagowałem, przyzwyczaiłem się spotykać różne robactwo i tarantula tak “mała” nie zrobiła na mnie wrażenia. Złapałem ja w szklankę i wyrzuciłem w krzaki.
Mowie wam, do wszystkiego się można przyzwyczaić:) Jedno ze zwierząt, które uwielbiam obserwować to kameleon, który mieszka w ogrodzie i spotykam go czasem zrywając kokosy z palmy lub cytryny z krzewy. Jest to przepiękna, dumna jaszczurka wielkości 1 metra. Na ścianie w domu gdzie mieszkam żyje więcej niż 10 małych jaszczurek wielkości ok 10-20 cm, które non stop konsumują owady wlatujące do domu zwykle gdy zaczyna padać. Pogoda jest upalna, codziennie ok 40 stopni, codziennie używam kremu z filtrem 30, kapelusz, bo w przeciwnym wypadku można zemdleć, gdy głowa się zbytnio nagrzeje. Co tydzień pojawia się deszczyk, deszczyk oznacza prysznic ”jak z wiadra”.

Ogólnie podoba mi się życie na wsi, co prawda przeszedłem spore problemy żołądkowe i po badaniach okazało się, że mam mikroby ameby (na cale szczęście w tej postaci niegroźna), pomijając jednak te nieprzyjemności doceniam życie blisko przyrody. Czego tak na prawdę mi tu brakuje to dynamizmu charakterystycznego dla dużych miast, społeczności uniwersyteckich, szybkiego Internetu i nowych znajomości. Najprawdopodobniej jestem zwierzęciem typowo miejskim 

Za około 2 do 3 miesięcy wrócę do Salvadoru aby zdać egzamin ze znajomości języka portugalskiego i powoli zaczynam się rozglądać za biletem powrotnym do Polski. Juz powoli najwyższy czas aby przedstawić projekt tu realizowany jednostkom finansującym projekty i rozpocząć regularna prace w wybrane przeze mnie dziedzinie. Naturalnie nieustannie myślę tez o kontynuacji edukacji w dziedzinie ekonomii społecznej, tak wiec kto wie gdzie pojadę następnym razem.

czwartek, 10 grudnia 2009

Zwierzęta w brazylijskich fazendach

Wideo jest dostępne na mojej stronie internetowej Śladem Słońca. Kliknij na pierwszy obrazek po prawej stronie ekranu aby tam się dostać.

środa, 2 grudnia 2009

Świąteczna przestępczość


Mieszkasz w dużym mieście w Brazylii to znasz zapewne zasadę: Não saia com dinheiro “Nie wychodź z pieniędzmi”. Kiedy? Podczas karnawału (początek lutego), São Juan (Czerwiec) i Boże Narodzenie. Dlaczego? Bo stracisz to co masz ze sobą. Także i ja w ostatnich 2 tygodniach przestałem wychodzić z aparatem z domu.

Każde duże miasto w Brazylii rządzi się innymi prawami, również jeżeli chodzi o złodziei. Są oni głównie aktywni w tych trzech okresach. Sposób kradzieży jest jednak zupełnie inny. W Salvadorze złodzieje wyspecjalizowali się w kradzieżach autobusowych. Co tydzień dowiaduję się od znajomych o kolejnej kradzieży. Scenariusz przebiega następująco, do autobusu wchodzi dwóch lub trzech mężczyzn. Pokazują broń i nakazują wyciągnięcie wszystkich kosztowności. Następnie grzebią w torbach, teczkach, zabierając wszystko co wartościowe. Złodzieje nie kradną w pojedynkę, bo kończy się to zwykle na dotkliwym pobiciu go przez pasażerów. Tak więc jeden kontroluje kierowcę, drugi sprawdzacza biletów, który siedzi z tyłu autobusu, trzeci zagląda do portfeli. W takim momencie pasażerowie modlą się, żeby nie pojawił się zadem policjant, kończy się to niestety wymianą strzałów w autobusie, tak więc i śmiercią osób.
Złodzieje ze sławnego Rio de Janeiro mają inne metody, można powiedzieć bardziej nastawione na turystów. Okradają oni przyjeżdżających w organizując się w grupy ok 20-50 młodzieniaszków z fawel zwanych Arrastão. Grupy te upodobały sobie głównie plaże, gdzie biegnąc wspólnie, kradną wszystko co wpadnie im w ręce. Dobrym celem są też grupy turystów zwiedzających miasto. Arrastão biegnąc wbijają się w tłum ludzi kradnąc i bijąc tych którzy uciekają lub stawiają opór. W rękach trzymają broń, kawałki żelaza, butelki.Filmik z jednego z takich zdarzeń znajdziecie poniżej.
São Paulo, jako największa z metropolii nie jest wolna od złodziejaszków, którzy wyspecjalizowali się przede wszystkim w okradaniu pojedynczych dobrze wyselekcjonowanych osób w tłumie. Scenariusz wygląda następująco. 3-4 mężczyzn podąża za obiektem przestępstwa. Jeden z lewej strony popycha osobę, gdy ten za osobą wyciąga portfel. Trzeci w tym momencie podrzuca kartki papieru robiąc zamieszanie. Osoba wie,że jest okradziona i podbiega do tego, który ją popchnął. Nie ma on jednak portfela.
Z największych miast pozostało jedynie miasto Brazylia, gdzie jest siedziba rządu. Tu pojawiają się afery, których kilka w ostatnim czasie było z filmowanych z ukrytej kamery. Niektórzy politycy nagrywani, wkładali łapówki rzędu 30-50.000 Realów w majtki lub skarpetki.

W tym momencie wielkimi krokami zbliżają się święta. W centrum stoi wielka sztuczna choinka (tak jak sztuczna palma w Warszawie), w centrach handlowych muzyka jest już istnie świąteczna. Pogoda tylko nie całkiem świąteczna, bo kończy się już wiosna i 21 grudnia rozpoczyna się lato a temperatura już dzień w dzień przekracza 30 stopni C. Tak więc czekam powoli na moment wyjazdu z Salvadoru dnia 20 grudnia, aby powrócić do pstrykania zdjęć. Nie zamierzam w tym okresie ryzykować spotkanie Świętego Mikołaja w jednym z autobusów Salvadoru.


wtorek, 24 listopada 2009

Mieszkając tam, gdzie śpiewał król.


Dokładenie 13 lat temu w dzielnicy Pelourinho, centrum historycznym miasta Salvador, miało miejsce wydarzenie nietypowe dla mieszkańców. Wydarzenie to rozsławiło Pelourinho na całym świecie...

Ulice zamknięte przez policję militarną, tysiące ludzi obserwujących jak król popu,Michael Jackson, nagrywał jeden se zwoich najsławniejszych klipów They Don`t Care About Us. Piosenkarzowi akompaniowała grupa młodzierzy i dzieci grających na kolorowych bębnach OLODUM.
Szczególnie po śmierci piosenkarza, mieszkańcy Salvadoru wspominają ten dzień pełen emocji i muzyki. Był on dniem w którym zały świat zobaczył jak bawi się pelourinho. Teledysk zawiera też nagrania z Rio de Janeiro, jednak Salvadorjest właśnie tym miejscem pełnym koloru i muzyki. Nadmienie tutaj, że między Salvadorem i Rio de Janeiro istnieje wielka konkurencja, które z miast jest ciekawszym miejscem turystycznym. Powiem wam, że po tym teledysku, szala zaczęła się przechylać na korzyść Salvadoru

Przyjechawszy do Salvadoru, przez pierwszy miesiąc, mieszkałem w kamienicy z widokiem na plac, na którym wydarzenie to miało miejsce. Z przyjemnością ogladam więc teledysk.Tak też i wy zróbcie, czując gorący klimat miejsca w którym przyszło mi mieszkać.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Odrobina Historii: Czy w Brazylii są Polacy?



Mieszkając w regionie Bahia już od 8 miesięcy, natknąłem się tylko na 2 osoby z Polski, zwiedzające jako turyści historyczną część miasta Salvador zwaną Pelourinho. W opowieściach jednak, już 3 dziewczyny poinformowały mnie,że miały chłopaków -Polaków. Także slyszałem, że jest tu w mieście dwóch księży misjonaży, pracujących w tym regionie od lat. W znakomitej jednak większości przypadków, wszyscy z uśmiechem na ustach mówią, “no to jesteś pierwszym Polskiem-klientem naszej firmy” albo “Jesteś pierwszym Polakiem z jakim się spotykałam” lub “ Nie gościliśmy jeszcze Polaka”. Kolejnymi pytaniami są: “ Powiedz nam cos o swoim kraju”, “Mówicie w Polsce po Rosyjsku czy po Angielsku?” , “Powiedz coś po Polsku”...i dziesiątki innych pytań, na które jedną z odpowiedzi jest “ Chrząszcz brzmi w trzcinie...” co pozostawia wielu moich znajomych ze zdziwieniem w oczach i otwartymi ustami. Naturalnie wielu stara się powtórzyć ale jeszcze nikomu sie nie udalo :) Najbliżej wymową byla pewna znajoma z São Paulo, ponieważ pauliści używają dużo głosek “sz”.
Rozumiem jaka ciąży na mnie odpowiedzialność społeczna, jako pierwszy, kreuję wizerunek naszego kraju w wielu aspektach społeczno-rynkowych, co staram się czynić bardzo rozważnie. Jako pierwszy Polak staram się także kreować dobre wrażenie o naszym kraju i jego mieszkańcach. Nie jets to łatwe zadanie, zwarzywszy, że jak spytacie mnie co mi się kojarzy z Polską, zamykając oczy pojawiaja mi sie obrazy z TVN24 opisujące Polską scene polityczną i naszych polityków-aktorów-populistów.

A jak to jest na południu kraju, czyżby było tak niewielu Polaków w Brazylii?

Pomogę wam odpowiedzieć na to pytanie posiłkując sie artykułem z 2004 “Nowostworzona Ojczyzna” (Pátria Reinventada) z brazylijskiego magazynu Cartacapital, który ostatnio trafił w moje ręce.



Polscy turyści odwiedzajacy miasta Rio de Janeiro oraz São Paulo zwykle odwiedzają Cruz Machado, małe miasteczko we wnętrzu regionu Paraná. Jest to miasto polskich imigrantów, którzy rozpoczęli zasiedlanie tego regionu w 1869 r. Ciekawym jest fakt, że architektura budynków nawiązuje do tej w Polsce w XIX w., język a raczej jego pozostałości pozbawiony jest zwrotów używanych obecnie w ojczyźnie, dominują staropolskie obyczaje i tradycje. Grupa polskich imigrantów jako społeczność tradycjonalistów polskich jest tu największa na świecie, nawet większa niż w Chicago,USA.
Z wyliczeń rząduowych wynika, że na poludniu Brazylii mieszka 800.000 osiedleńców Polskich. Nie jest ich wielu porównując ich ilość z “teuto-brasileiros” czyli osiedleńców Niemieckich. W Brazylii 18 milionów mieszkańców ma conajmniej jednego przodka niemieckiego (to 10% populacji Brazylii). Polaków jest jednak wielu, a porównując ich ilośc do indian, których jest w kraju nieco powyżej 515.000 osób wydaje się to czystym absurdem. Brazylia może w niedługim czasie chlubić się nie indiańskim czy afrykańskim, lecz niemieckim pochodzeniem.

A kiedy rozpoczęła się Polska imigracja?

W 1869 roku przyjechała do Brazylii grupa 64 imigrantów, osiedlając się w stanie Santa Catarina . Byli to chlopi pańszczyżniani głównie z regionów Beskidzkiego i Żywieckiego, którzy zachęceni brazylijskim programem nielimitowanego osiedlania się Brazylii, wyemigrowali z rodzinami. Polacy. W Brazylii czekał na nich nie raj...a niewolnictwo. Trafili oni prosto do pracy w formie niewolników, z których to uciekli do stanu Curitiba w 1971 roku. Tam zakupili swoją ziemię i rozpoczęli niezależną pracę. Bylo to dla nich duże osiągnięcie, zważywszy, że wyemigrowali z kraju o ustroju feudalnym. Gdy obecenie dziennikarze pytają polonię brazylijską, gdzie sie urodziłeś, wielu polaków odpowiada “Tui-Tam” tu w Brazylii i tam w Polsce.


(fot. Brazylijczyk Ernest Grochowski śpiewa "Mulher Rendeira" z akcentem"). Kolejna, rownie nieszczęśliwą dla polskich chłopów imigracja miała miejsce w w 1911r. kiedy to przybyła do miasteczka Cruz do Banho grupa 1200 rodzin. Niefortunnie zaraz po tym 800 osób zmarło w wyniku epidemi tyfusu.

Z moich studiów Latynoamerykańskich, a dokładniej z kwartalnka CESLA, pamiętam jeszcze jedną informację o polonii w Brazylii. Polacy nie byli lubiani przez portugalczyków z trzech prostych przyczyn: nie chcieli uczyć się jezyka, odseparowując sie tym samym od kultury Brazylijskiej, lubili afrykańskie kobiety, co przeczyło z Brazylijską ideą zachowania białej rasy oraz mieli skłonność do mocnych alkoholi. Ówcześni pisarze wypowiadali się, że nie sprzyjało to w tak gorącym klimacie. W późniejszych okresasch, gdy części Polaków udało się zdobyć wykształcenie i zaistnieć w kulturze Brazylijskiej jako pisarze czy dziennikarze, owi starali się zmazać zły wizerunek Polaków w Brazylii. Do tek “kampanii” przyłączył się także że Papierz Jan Paweł II, który porzez woją wizytę w 1980 roku, spowodował zaistnienie polonii brazylijskiej w świadomości kulturowej.

Do czasu pierwszej wojny światowej do Brazylii przyjechało 130.000 nowych polskich imigrantów, połowa z których osiedłiła się w południowym regionie Paraná. Owi Polacy rozpoczęli propagandę, oferując pieniądze za zachęcanie rodaków w kraju do dalszej imigracji.

Polacy od czasu pierwszych imigracji podtrzymywali tradycje polskich kulinariów, przygotowując kielbasę “quiobaça”, pierogi “ o pastel de batata, ricote e chucrute
i chlep wyrabiany z mąki żytniej e batatów-słodkich ziemniaków “ o pão feido de farinha de centeio e batata-doce”, oraz przetwory z wieprzowiny, co jest nietypowe w kraju konsumentów wołowiny.

Przez wiele lat polonia brazylijska miała problemy z językiem portugalskim. Szkoly podstawowe organizowane w miejscach kolonii polskich uczyły w języku narodowym, dopiero prezydent Getúlio Vargas, zabronił prowadzenia lekcji w j.polskim. Język był jedną z przyczyn dyskryminacji Polaków w miastach Brazylijskich. Problemem, oprócz trudności w wymowie, był także bardzo jasny kolor skóry oraz wrodzona nieśmiałość w kontaktach. Polacy mający obecnie 60-80 lat nadal mają duże problemy z porozumiewanem się po portugalsku, natomiast już ich dzieci, które opóściły hermetycznie zamknięte polskie miejscowości (zwane tutaj Koloniami) i rozpoczęły studia, zmieniły sie z czasem w Brazylijczyków. Wielu z nich nie mówi ju po Polsku, zna co najwyżej słowa.
Ci bardziej świadomi polskości, starają się wysyłać swoje dzieci na kursy języka Polskiego w szkołach średnich.

sobota, 14 listopada 2009

Video: Co zdarzyło się w parku narodowym Chapada Diamantina cz.2

Zalecam otwieranie video w następujący sposób:

1. Po włączeniu przycisku play, po pokazaniu się pierwszego obrazu nacisnąć pauzę w lewym dolnym rogu aż do pełnego załadowania się filmu ( różowy pasek poniżej video).

2. Następnie otwarcie filmu na pełnym ekranie( na dole po prawej stronie drugi przycisk) i dalej play i możemy oglądać video bez problemów.

czwartek, 12 listopada 2009

Video: Co zdarzyło się w parku narodowym Chapada Diamantina cz.1

Z góry przepraszam za kiepska jakość i pełna improwizację w przygotowaniu tego materiału. Zapewniam was, że kolejne relacje będą dużo lepsze. Aha, i jeszcze jedno, park Chapada Diamantina ma 1500 ha a nie m2 :)