sobota, 7 listopada 2009

Co zdarzyło się w parku narodowym Chapada Diamantina



Park Narodowy Chapada Diamantina oddalony jest o ok 450 km od Salvadoru i jest byłym wykopaliskiem diamentów i węgla kamiennego. 22 lata temu przyjechał do Chapady Amerykański naukowiec, któremu udało się zarejstrować ten region jako park narodowy na obszarze 1500 há (przepraszam za błąd w filmie,który wkrótce zobaczycie na moim blogu).
Moja wycieczka do Chapady była samotna, niestety nie udało mi się namówić żadnego ze znajomych na przyłączenie się, spakowałem więc namiot i wskoczyłem do nocnego autobusu zmierzającego do miasteczka Lençois, zlokalizowanego w sercu parku narodowego.Gdy nad ranem wysiadłem z autobusu, grupa przewodników dopadła przyjeżdzających proponując motel lub swoje usługi. Dotarłem wreszcie na kemping, rozłorzyłem namiot i poszedlem pozwiedzać trochę miasteczko. Z ciekawości wstępowałem też do agencji turystycznych pytając o przewodników...i tu niespodzianka, ceny, które mi oferowali kształtowały się od 100 zł za jedno dniową wycieczke do 750 zł za 3 dniową. Moje oczy ze zdziwienia zdrobiły się większe od pięciozłotówek. W ostatniej jednak agencji, którą odwiedziłem poznałem na prawdę sympatyczną dziewczynę imieniem Jucy, która zaoferowała mi wycieczkę za 30 zl (cena jak dla mnie “otima”-idealna) więc długo się nie zastanawiając pobiegłem na kemping, spakować plecak. Była to wycieczka do wodospadu Sussego, 4 godziny skakania po kamieniach aby tam dotrzeć i 4 spowrotem. Przyroda w Chapada jest niesamowita, park poprzecinany jest wieloma rzekami, wszystkie są koloru czarnej kawy lub c-coli jak kto woli, a kolor wody nie jest wynikiem bynajmniej zawartości żelaza w skałach, lecz mikroorganizmów, jakiegoś rodzaju planktonu, który zabarwia ją tak intensywnie. Na kemping wróciłem zmaltretowany z bólami szystkich mięśni. Zforsowałem się do tego stopnia, że nie byłem w stanie spotkać się w nocy na piwku z Jucy. Kolejny dzień z powogu bulów i deszczu, spędziłem w namiocie, przyjechały nowe osoby na kemping, wsród nich dwie grupy “galery” muzyków z południa Bahia. Zostałem zaproszony na piwko do małej knajpki “łódź podwodna”, co z przyjemnością zaakceptowałem. Gdy galera weszła do baru,
od razu zasiadła przy instrumentach i rozpoczęła grać brazylijskie przeboje w stylu Dżem, powoli zaczęli pojewiać się zwabieni dzwiękiem inni młodzi ludzie, którzy także prezentowali co potrafią grać. Nie chwaląc się, pomimo mojego beztalencia w graniu na bembnie (bongos), łupałem w ten instrument prawie całą noc. Po północy pojawiły się dwie dziewczyny z jakiejś profesjonalnej grupy muzycznej i zaczął się pradziwy konert.

Rankiem, udało mi się wstac bez problemów przed 7:00 i pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy to wizyta w agencjach turystycznych aby ponegocjować trochę ceny( pojawiając się zaraz przed wyjazdem wycieczki, agencje ewidęntnie miękną cenowo). Tak więc znalazlem tym razem wycieczkę bardziej objazdową przez Jaskinię Torrinha, gdzie zobaczyłem niesamowite stalagtyty i stalagmity i wypstrykałem sporo zdjęć ( ciekawostka- 2 km w głąb jaskini nie mam prawie wody, ściany są suche, piach pod nogami jak na pustynii) Spowodowane jest to tym, ,że park narodowy Chapada Diamantina przedzielony jest górami na dwie różne “strefy” klimatyczne i rodzaje roślinności. Połowa parku od strony wybrzeża jest wilgotna, występuje tam dużo palm, owady i zwierzęta typowe dla roślinności wybrzeża atlantyckiego: pumy, duże pająki, długie stonogi, świerszcze które piszczą jak syrena strażacka...Druga połowa skolei jest półpustynna i tam początek ma obszar półpustyń zwanych caatinga, które wam już opisywałem, są to obszary gdzie występuje wiele jaszczurek, węży a ziemia ma kolor krwisto-czerwony.


Kolejnym punktem wycieczki był wodospad diabelski, miejsce na prawdę przepiękne, kolor wody czarny,a lokalizacja wodospadów i jezior przypomniała mi park narodowy w Chorwacji Plytvickie Jeziora. Różnica między obydwoma parkami jest jednak taka,że tu w brazylii można się kąpać w każdym wodospadzie, jeziorze. Oczywiście są też osoby, które naciągają tą zasadę, organizując zabawy i grill, śmiecąc dookoła. Niestety w Brazylii Północno-wschodniej to nic dziwnego. Wycieczka skończyła się wspinaczką na jedną z gór kanionu Pai Inacio, skąd rozpościera się przepiękny widok na cały kanion. Niestety zaplanowany zachód słonca zostal zepsuty przez chmury, zdjęcia jednak zrobiłem.

Po powrocie wieczór i kolejny dzień spędziłem w towarzystwie premiłej koleżanki Jucy, wraz z jej półtorarocznym synkiem półfrancuzem. Mały Noam był niesamowitym obiektem do fotografowania, nawet istnieje podobieństwo miedzy mną i nim jak byłem w tym wieku.
Ojciec chłopczyka jest przykładem, że do Chapady Przyjeżdza wielu turystów, artystów, którzy decydują się tam zostać.


Z tych grup które poznałem dominują francuzi, izraelczycy i amerykanie. Ojciec chłopczyka jest francuzem w moim wieku, który uciekając przed odpowiedzialnością życia we Francji, przypadkowo dorobił sie tu syna. Dziewczyna ma 20 lat , on jest artystą-przewodnikiem, który nie oszczędza pieniędzy na marihuanę. Tylko odpowiedzialności mu zabrakło bo rok temu wziął rozwód z ową Jucy. Gdyby nie moja chęć podróży, zostałbym jakiś czas dłużej w tym spokojnym miasteczku Lençois:)



Z a 2-3 dni znajdzienie na moim blogu krótki film z tego wyjazdu.

PS1: No i jeszcze informacje z ostatniej chwili, upał w Salvadorze jest niemiłosierny, w telewizji trąbią, że tej wiosny mamy tu lato, jet ok 40 st.

PS2:Na mojej ulicy w pokoju motelowym transwestyta zabił jakąś tu znaną osobę publiczną jak byłem w Chapadzie. Chłop miał rodzinę, dzieci, pieniądze i skonczył życie w pokoju z transwestytą i z nożem w klatce piersiowej.

PS3: Pani, która pomaga nam sprzątać mieszkanie a mieszkam ze studentami, wczoraj wracając o domu doświadczyła kradzieży masowej w autobusie. Niestety chyba przestanę jeżdzić po mieście z aparatem.

Kliknij aby obejrzeć galerię fotografii z Chapady Diamantiny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz